Mama M. poprosiła mnie o telefon. To jest oczywiście możliwe tylko w społecznych i prywatnych liceach. Były dwa terminy konsultacji, rodzic nie znalazł czasu, o ile pamiętam, na jedno umówione spotkanie mama M. też nie dotarła. Teraz M. grozi jedynka. Nie oddał w tym roku szkolnym ani jednej pracy domowej, I semestr prześlizgnął się na "dopie", bo "to biedna, przestraszona młodzież, połowa w depresji, jeszcze coś sobie zrobią". Nie zna się też jeszcze uczniów, nikt ich przecież nie chce skrzywdzić. Teraz też nie chcę skrzywdzić M., ale chłopak nie robi nic. Siedzi na lekcjach i tyle. Czasem leży, czasem śpi. Nic nie notuje, siedzi nad pustą kartką, robi groźne miny, wydaje z sobie jakieś dźwięki. Były momenty, że myślałam, że coś mi zrobi. Uderzy, kopnie, opluje?
Mama opowiadała mi, jaki to był wspaniały chłopiec w podstawówce, że nie wie co się stało, że to pewnie pokłosie rozwodu sprzed kilku lat itd. Ileż ja takich historii wysłuchałam. Niestety, nie zmienia to faktu, że M., jeśli nic nie będzie robił, to oceny same się nie poprawią. Ja rozumiem, że dojrzewanie, iluż ja już takich kozaków przeżyłam, jednego mam też w domu. Problem leży w tym, że mam całą klasę, oni patrzą, słuchają i zastanawiają się, dlaczego ciągnę za uszy takiego lesera, który uważa się za kogoś lepszego niż reszta, nie robi nic, na sprawdzianach siedzi i oddaje puste kartki. Rozmawiam z nim, umawiam się na notatki, na poprawy - a on nie oddaje, nie przychodzi. Ileż można? W końcu koleś łaskawie odda mi skopiowaną z internetu kartę pracy i dostanie dopuszczający. Ja wiem, brzmi to bezdusznie, niezgodnie z dzisiejszymi standardami pedagogicznymi. No cóż, praktyka mi podpowiada, że czasami trzeba dostać w łeb, powtarzać klasę - są tacy, do których inaczej to nie dotrze, nic nie poradzę.
Telefon był wywołany tym, że kilka dni temu M. podszedł do mnie i ni z gruszki ni z pietruszki zapytał, czy może poprawiać sprawdzian sprzed miesiąca. Powiedziałam, że nie. No to M. w domu oznajmił, że "pani nie dała mu szansy". Czuje się usprawiedliwiony i nękany. Jeśli nie zda - całe życie będzie powtarzał, że "pani nie dała mu szansy". Brak odpowiedzialności. Kompletny. Pewnie liczy, że mama coś załatwi. I trudno się dziwić. Do tej pory załatwiała.